72 rocznica wyzwolenia KL Auschwitz. Zawodowo napiszę to, co często słyszę: to ograny temat. Obóz w Oświęcimiu został już sfotografowany na wszystkie możliwe sposoby. Miliony ludzi każdego roku wykonują miliony zdjęć.
Ale spotkanie z Ocalonymi zawsze – choć towarzyszę im po raz nie wiem który – zawsze jest szczególne. Zastanawiam się, co naprawdę pamiętają. 72 lata temu byli dziećmi. Myślę, jak oni widzą bramę Arbeit Macht Frei, jak patrzą na druty, baraki, bruk. Co dla nich znaczy podejście do Ściany Śmierci. Co najbardziej wspominają? Zawsze jest nowe spotkanie, choć nie próbuję się spotykać.
Tylko patrzę. Ale dziś znów podeszła kobieta. Miała zdjęcie dzieci, które pokazują numery obozowe na przedramionach. Jedno z tych dzieci to ona w sierocińcu. Przeszła obóz, jej matka też. Zgubiły się ale matka po wojnie szukała córki, podając obozowy numer dziecka. I znalazły się. Paradoks historii, kiedy porządkujące cyfry nadane przez oprawcę pozwalają na odnalezienie dziecka.
To ograny temat. Co roku widzę tych samych ludzi. Ale co roku mniej. Nie może być ograny bo chociaż to wciąż te same miejsca, ci sami ludzi i te same emocje – zawsze są prawdziwe. Cóż z tego, skoro zachowanie tego wstrętnego miejsca, stworzenie muzeum, które miało być przestrogą dla świata; ciarki, które czuję stojąc w Birkenau patrząc na zamglone (dziś) baraki, druty, wieże – to nic nie da. Historia uczy raczej, że człowiek zawsze znajdzie kogoś, kogo uzna za gorszego. I postanowi go unicestwić. W imię czego? Ze strachu przed czym? A może tylko dlatego, że ma okazję?
To ograny temat.